Jan Zdechlik
4 minut czytania
20 Aug
20Aug

Krakowska Wisła notuje imponujące otwarcie nowego sezonu na zapleczu Ekstraklasy, powoli zbliżając się do klubowych rekordów, osiąganych w coraz bardziej zamierzchłej przeszłości. Co takiego zmieniło się w drużynie, która już trzykrotnie poległa w zmaganiach o powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej? Spróbujmy spojrzeć bliżej na obecną drużynę i zlokalizować źródła sukcesu, jakim bez wątpienia są aktualne wyniki w lidze.


Stabilizacja


Najważniejszym czynnikiem przewagi aktualnej Wisły wydaje się… stabilizacja. Po kolejnym przegranym sezonie, w klubie nie doszło do rewolucji; wszelkie zmiany kadrowe przeprowadzano z umiarem. Co prawda z klubu odeszło dziesięciu zawodników (epopei Jamesa Igpekeme tu nie wliczamy), ale mówimy tu w większości o tzw. odejściach niekluczowych. Tamasa Kissa, Gianisa Kiakosa pożegnano bez żalu, traktując jako niespełnione transfery. Odejścia Patryka Gogoła, Dawida Szota czy Jesusa Alvaro wywołały nieco więcej emocji, zwłaszcza dwóch lubianych Polaków, ale żaden z wymienionych piłkarzy nie decydował o jakości klubu – ot mieli lepsze momenty, które dzieli z gorszymi chwilami, okraszonymi licznymi pauzami z powodu kontuzji. Wypożyczeń Kuby Stępaka i Karola Dziedzica praktycznie nie zauważono. Więcej obaw dotyczyło odejść Angela Baeny, Marko Poletanovica oraz – szczególnie - Łukasza Zwolińskiego. Ale jak się okazało, klub był na to gotowy i miał dla nich rozwiązania alternatywne.


Tak więc transfery „z klubu” nie naruszyły kręgosłupa drużyny. Co jednak ważniejsze, transfery „do klubu” istotnie ten kręgosłup wzmocniły i uzupełniły. Warto podkreślić, iż transfery te nie były transferami „ilościowymi” a „jakościowymi”. Widać to zwłaszcza na tle porównania z innymi klubami – Wisła, w okienku transferowym przed sezonem należała do trzech klubów z najmniejszą liczbą transferów do w całej lidze. Przekłada się to walor stabilizacji, o której myślę – trener Jop dostał ludzi, których świetnie znał, ludzie ci natomiast znali trenera i jego sztab. Znali wzajemne oczekiwanie, styl i sposób pracy, wzajemne możliwości, silne i słabe strony. Nie trzeba była tracić czasu na aklimatyzację, poznawanie się, budowę zespołu. Maszyna stała gotowa, należało ją tylko przesmarować, zaopatrzyć w paliwo i można było odpalić.. co też trener postanowił uczynić. A propos trenera Jopa i jego sztabu. Tu również możemy szukać przejawów stabilizacji – przegrany sezon, brak awansu, itp. a rewolucji brak. Spokojne weryfikacja dotychczasowej pracy, uzupełnienie sztabu nowym-starym analitykiem. I to wszystko. Podobnie pion sportowy – choć przed sezonem nie brakowało głosów: „A ten Basha to żyje jeszcze? Za co bierze pieniądze?” Żadnych nerwowych ruchów panowie. Dyrektor żyje, ma się dobrze, zna się na pieniądzach, a te przecież lubią ciszę.. i w takiej ciszy Vullnet Basha zabrał się za gotowanie transferów. I to jakich…


Transfery


Wisła bardzo szybko pochwaliła się dwoma transferami. Pierwszy, awizowany jeszcze w trakcie poprzedniej rundy, traktowano bardziej jako uzupełnienie składu i może inwestycję w przyszłość. Podpisanie Wiktora Staszaka z KKS Kalisz, bo o nim tu myślę, nie wzbudziło więc zadowolenia kibiców spod sztandaru „GDZIE SOM TRANSFERY?”. Ale już drugi transfer był prawdziwą bombą, i jak się okazało, zapowiedzią dalszych fajerwerków. Ogłoszenie transferu Juliusa Erthalera to był majstersztyk Bashy, Królewskiego, każdego innego zaangażowanego w ten transfer. Przechwycenie bez odstępnego jednego z najlepszych zawodników ligi. Osłabienie silnego rywala. Istotne wzmocnienie na słabiej obsadzonej pozycji i mankamentów last season (stałe fragmenty gry). Otrzymanie alternatyw dla kilku pozycji. Zastępowalność zawodników, którzy odeszli (Poletanovic, Zwoliński). W końcu prztyczek w nos środowiskom kibicowskim – tyskim kibicom, sympatyzującym z Cracovią, którzy mają się z pyszna, widząc nowy klub swojego najlepszego grajka. Nie zapominajmy również o wyścigach z ŁKS-em Krykun-Erthaler. Też beczka śmiechu, finalnie dla Wisły. Oczywiście, klimaty kibicowskie nie były żadnym kryterium dla Wisły, ale ten zbieg okoliczności zapewnił przysłowiową wisienkę na torcie wypiekanym przez Bashę. A może nawet truskawkę, skoro już orbitujemy w uniwersum polskiej piłki. Bez wątpienia, ten transfer to piłkarski sztos, kto wie czy nie na miarę nowej ery Wisły. Ile by o nim nie mówić, to ciągle będzie za mało. Julius Erthaler. Bomba!


Trzy pozostałe transfery przedsezonowe oceniać należy dwojako. Pierwszy z nich, łatwiejszy – Ardit Nikaj to klasyczne no risk investment: randomowy chłopak na wypożyczeniu, sprowadzony pod kątem sprawdzenia przydatności. „Mamy na niego rok, niech się uczy, będziemy się przyglądać”. Będzie coś z niego, zostanie. Nie będzie – zdarza się. Być może Basha coś więcej wie, coś więcej w nim zobaczył. Czas pokaże. Drugi z transferów – tu już niewiadomych było więcej. Definitywny transfer. Z ligi holenderskiej. Grający. Do składu czy poszerzenie głębi? Julian Lelieveld. Zaczęło się przeczesywanie internetów. „Chłop ma papiery… może być niezły… kozaczek.. e tam, kolejny szrot na emeryturę…” Już przed sezonem w sparingach dostawał sporo szans, szybko okazało się, że może podzielić los Erthalera i trafić do wyjściowej jedenastki. Jeszcze w Mielcu debiutował z ławki, ale już od drugiej kolejki zagościł na stałe w startowym składzie. Początkowo zaprojektowany jako alternatywa dla Kuby Krzyżanowskiego, wobec kontuzji Bartka Jarocha wylądował na swojej nominalnej pozycji po prawej stronie i z miejsca zanotował liczby: gol, asysta. Po pięciu kolejkach absolutny pewniak do gry w wyjściowym składzie. Znowu solidne wzmocnienie. W końcu trzeci z preseason action – Darjo Grujcic. Żeby Austriak Julius mógł się dogadać z Holendrem Julianem dostali łącznika: Austriaka grającego w Holandii. Ma to znaczenie ? Pewnie nie, ale układa się śmiesznie. Basha to umie w gotowanie. Kolejny cichy transfer, ciężko na razie formułować kategoryczne sądy: doświadczenie w mocnej lidze, wiodąca lewa noga, uniwersalność – środek i bok obrony. Brzmi godnie, czas pokaże na ile.


Okienko przed sezonem było ciekawe, trochę na zasadzie skromne a złote. Dalsze wodotryski miały nadejść już po rozpoczęciu ligi – to mediów trafiały przecieki o rozmowach prowadzonych przez Wisłę z mocnymi kandydatami. Procentowo szacowano ich wykonalność jako znikomą, podkreślano nieosiągalność porozumienia między klubem z niższej ligi z piłkarzami o takich rozmiarach kapelusza. Tymczasem – jeden z niemożliwych, Erwin Omić oficjalnie jest już w klubie. Drugi Joshua Zimmermann – na 99%. O trzecim, Boziciu, gościu co to ekstraklasy drzewiej nie chciał, mówi się, że również jest bardzo blisko. Nikt chłopaków na oczy nie widział, ale na papierze żadnym z piłkarzy nie pogardziłyby kluby ekstraklasowe. Wzmocnienia zatem bardzo prawdopodobne. Co równie istotne, poza reprezentantem Curacao, nie trzeba było za nich płacić odstępnego. W sytuacji Wisły to kolejny plus.


Kontuzja Jarocha w trakcie sezonu wywołała konieczność wzmocnienia prawego boku obrony – dosyć sprawnie klub zakontraktował Szwajcara z tamtejszej ekstraklasy, Raoula Gigera. Nie oceniam piłkarza, samą reakcję klubu już tak – znowu fajnie. W ciszy, sprawnie, bezgotówkowo.


Do pozytywów aspektów pracy pionu sportowego należy zaliczyć również przypadek Jamesa Igbekeme. Po udanym w wykonaniu piłkarza sezonie nie starano się go zatrzymać za wszelką cenę. Z podpuszczenia agenta piłkarz pożegnał się z klubem, zrobił sobie tour de Pologne, po czym – wrócił do klubu. Na jakich warunkach ? Tego nie wiemy, ale raczej jeżeli są inne od dotychczasowych to prędzej są niższe niż wyższe. Sumarycznie w klubie został sensowny zawodnik, jedyną szkodą jest to, że stracił nieco przygotowań przed sezonem.


Inwestycje własne i dobry pomysł kierowników


Jako dorobek transferowy można kwalifikować politykę klub względem młodzieży oraz zatrzymanie największej gwiazdy. W tym pierwszym obszarze jednym głosem mówią prezes Królewski i dyrektor sportowy Basha: ryzykujmy i dajmy szansę młodzieży. Królewski twierdzi, że zwolennikiem takiego podejścia był zwłaszcza Basha i to właśnie Vullnet miał go do tego pomysłu namawiać. Być może to oni są mocą sprawczą, a może przypadek i piłkarscy bogowie finalnie rozdają tu karty? Trudno jednoznacznie powiedzieć. Fakty są takie, że Wisła, co do której przed sezonem zastanawiano się, jak wypełni obowiązek młodzieżowca, jeśli zepsuje się Patryk Letkiewicz, ma dzisiaj w tym obszarze „kłopot bogactwa”. Z wypożyczenia wrócił Kuba Krzyżanowski, w wersji lepszej niż ta, którą kibice żegnali przed włoską wycieczką. Krytykowany na dzień dobry, ogarnia się, i w meczu z outsiderem jest praktycznie MVP, z golem, asystami pierwszego i drugiego stopnia. Działa. Odejście Baeny „zmusiło” do sprawdzenia kadr. Maciek Kuziemka, jak na razie, zdaje ten trudny egzamin śpiewająco. Porównania do Kalu Uche wydają się nadmierną ekscytacją, ale niewątpliwie chłopak ma liczby. I stanowi wartość. Nie zapominajmy, że jego plecami czai się kolejny pistolet, Filip Baniowski. Można się sprzeczać, ale u niego talentu wydaje się nawet więcej niż u Maćka. Czy etos pracy i cała reszta podobna ? Zobaczymy. Ale jest tam potencjał. Kolejne odejście, tym razem Zwolaka, wypycha na sceną kolejnego młodziana, Szymona Kawałę. Nie przesądzajmy, zagrał za mało, ale fortunnie w pruszkowskiej strzelaninie koledzy zapewnili mu debiutancką bramkę. Czy można chcieć więcej dla budowania swojej pewności ? Dobre wejście, bez dwóch zdań. Do tego w bramce czeka Patryk Letkiewicz. Furda zatem, że się Kacper zestarzał – Wisła ma teoretycznie pięciu młodzieżowców do gry. Not so bad.


A propos Kacpra – warto wspomnieć tu o innym pozytywnym przejawie polityki kadrowej Wisły. Nieoczekiwanie okazało się, że cudzoziemskie zaciągi z wolna ustępują polskim kadrom, w istotnej części wiślackim, związanym z Akademią Wisły. Kamil Broda, Patryk Letkiewicz, Mariusz Kutwa, Kacper Duda, Maciek Kuziemka, Filip Baniowski, Szymon Kawała.. wszystko Akademia. Do tego dochodzą Wiktor Staszak, Oliwier Sukiennicki czy wracający z wypożyczenia Dawid Olejarka. Nie wspominam o wiślackiej starszyźnie w tyłach, ale jedno jest pewne – tak polsko w Wiśle nie było od dawna. Wydaje się, że ten zwrot w kierunku zasobów własnych broni się w praktyce. Czy doprowadzi do powrotu do ekstraklasy ? Przekonamy się za czas jakiś. Ale na dzisiaj – tak ułożone klocki wydają się pasować do zaplanowanej układanki.


Żeby nie było za słodko – w tym obszarze mocno martwią dwaj piłkarze: Oliwier Sukiennicki i Dawid Olejarka. Oliwier, po wejściu z drzwiami do drużyny Kazimierza Moskala, jest cieniem tamtego piłkarza i nie może odnaleźć się w zespole Mariusza Jopa. Trudno zdiagnozować gdzie tkwi problem. Klasycznie mówi się o sodówce, o złej pozycji boiskowej, o braku chemii z trenerem. Jaka jest prawda nie wiem, ale Suknia nie daje teraz Wiśle tyle, ile można się było po nim spodziewać, ani chociażby tyle ile proponował drużynie za Moskala. Jak temu zaradzić ? Wypożyczenie ? Rezerwy ? Hard work ? Napiszę przebiegle: „in Jop/Basha we trust” – niech gotują ci, co się na rzeczy znają. Oby z pożytkiem dla klubu i samego piłkarza. Podobna sytuacja dotyczy Dawida. Duże oczekiwania, kontuzje, słaba forma, wypożyczenia. Niestety po powrocie nadal nie spełnia nadziei, trudno prorokować jakie dalsze kroki poczynić względem niego.


Mood


Przez chwilę zrobiło się gorzko, ale niepotrzebnie. Albowiem największą zmianą jest zmiana atmosfery wokół klubu. Nieprawdopodobne ile wydarzyć może się w dwa miesiące wokół klub. Jeszcze w czerwcu Wisła była Hiobem polskiej piłki.. przegrywała ligę, traciła Rodado, w nieprawdopodobnych okolicznościach umiera łączony z klubem Thomas Kokosiński, Wieczysta awansuje do ligi a na tym tle wybucha awantura z Wojciechem Kwietniem, mityczną deską ratunku.. Gorzko? To nic nie powiedzieć, Wisła jest klubem przeklętym, tkwiącym w otchłani, w którą ewentualnie może stoczyć się wyłącznie głębiej. Głośno o zaległościach w płatnościach za stadion, bojkot kibiców trwa w najlepsze, kibice gardłują o brak transferów…


I nagle jak królik z kapelusza. Symbol. Talizman. Znaki. Tęcza. Nadzieja. Lider. Peter Moore. Światowiec. Persona. Gość. Symbol zmian. Angażuje się w najgłośniejsze projekty. Ponoć zatrzymanie Angela. Na pewno w problem bojkotu. Oznaczenie PZPN i UEFA waży. Udaje się zatrzymać Angela. Nowy kontrakt. Talizman zostaje. Uśmiech pozytywnego wariata. Mały Janek na rękach i twitty Isabel. Znaki, nie może być źle. I nie jest – oznaczenie UEFA czyni cuda. PZPN z lekkością motyla rozbija wieloletni kibolski bojkot. Da się? Na to wygląda..


Atmosfera i nastrój wokół klub zmienia się całkowicie – poczytajcie, posłuchajcie mediów. Nie ma już przeklętej Wisły, jest pewniak do awansu, mocny klub, swietnie zarządzany. Nie ma Hioba.. był i poszedł. Zniknął. Jest zagłaskiwanie. Zmianę widać nawet w decyzjach sędziowskich – przypadek Macka Kuziemki niech będzie tu dowodem. W ubiegłych sezonach mielibyśmy przy takim nierozważnym faulu asa kier i pewnie ze 3 mecze pauzy. Dziś wystarczył żółty karton. Piłkarscy bogowie znęcają się nad Widzewem.


Co tu się zadziało? Pokuta odbębniona? Klątwa zdjęta? Zły urok odczyniony? Nie odpowiem. Ale jedno wiem, dwa miesiące to w piłce wieczność… Mood.


Piłkarski fart i… niefart


Ostatnią rzeczą, która nie tyle zmieniła się w Wiśle, co wpływa na to jak klub obecnie wygląda, jak prezentuje się drużyna, jakie osiąga rezultaty jest piłkarski fart i… niefart. Szczęście jednych, nieszczęście drugich. Przypadek, los, piłkarscy bogowie. Zwijcie to jak chcecie. Ale w tak zabobonnym i emocjonalnym zjawisku społecznym jakim jest piłka nożna to działa. O wielu rzeczach pisałem, wielokrotnie przywoływałem ich w tekście. Jednak nadal nie wspomniałem wszystkiego. Zerknijcie proszę na obronę Wisły: Uryga, Jaroch, do niedawna Łasicki – kontuzjowani. Ich pech pozwala zaistnieć szczęśliwej parze Kutwa-Biiedrzycki. Kontuzja Jarocha ocala Kubę na lewej obronie – testowany Julian wraca na prawą stronę. Odejście Baeny – uwalnia potencjał Maćka Kuziemki. Brakuje Zwolaka ? Plac dla Juliusa, szansa dla Szymona. Nieprawdopodobne. Spotkanie Moora z Królewskim ? Posłuchajcie Jarosławowej opowieści, ile tam było przypadku. Z piekła do nieba. I z powrotem. Warto o tym pamiętać.. na rozpalone głowy przykładać lód, a schowaną skrzętnie wychniętą obecnie szmatę trzymać gdzieś pod ręką, a przynajmniej o niej niezapominać. Powinno to pomóc w utrzymaniu Wisły na fotelu lidera. A przynajmniej nie zaszkodzi…


Wyszło długo. I chaotycznie. Ale ten potok myśli ma stanowić próbę zebrania tego wszystkiego, co pozwala kibicom Wisły zarówno cieszyć się tu i teraz, jak również żywić nadzieje na tę nową lepszą przyszłość. A zwykłych kibiców piłki nożnej  zachęcić do oglądania w telewizji niezłej, pełnej emocji piłki z mnóstwem goli. A przecież o to w zabawie o nazwie football chodzi…  

Fotografia z okładki: Bruno Opoka

Źródło zdjęcia: @WisłaKrakowskaSA na portalu X.

Komentarze
* Ten email nie zostanie opublikowany na stronie.