Adam Walczak
2 minut czytania
14 Sep
14Sep

W związku z możliwym zagrożeniem z powietrza, wczoraj w aż pięciu powiatach w województwie Lubelskim wybrzmiały alarmy ostrzegawcze. Jeden z nich wybrzmiał w trakcie rozgrywania spotkania Betclic III Ligi pomiędzy Świdniczanką Świdnik a Cracovią II Kraków. Na piłkarzy oraz kibiców wylała się masa krytyki za brak reakcji w sytuacji możliwego zagrożenia. Ale jak było naprawdę? 


Były okolice siedemdziesiątej minuty spotkania Świdniczanki Świdnik z Cracovią II Kraków, gdy nieopodal stadionu niespodziewanie został puszczony alarm.

Screen: KS Świdniczanka Świdnik


,,Uwaga, ze względu na zagrożenie uderzeniami bezzałogowych statków powietrznych w regionach Ukrainy graniczących z RP, zaczęło się operowanie wojskowego lotnictwa w naszej przestrzeni powietrznej. [...] Działanie te mają charakter prewencyjny i są ukierunkowane na zabezpieczenie przestrzeni powietrznej i ochronę obywateli.'' - informowało Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych.


Media krytykują zawodników i kibiców za bierność. Jak było naprawdę? 

Na kibiców i zawodników przebywających na stadionie, ze strony mediów spadła masa krytyki za bierność w tak poważnej sytuacji. ,,Idealny przykład, że jest jeszcze sporo do zrobienia. Wyje syrena alarmowa w Świdniku, reakcja ludzi? Praktycznie żadna?'' - pisał chociażby portal Remiza.pl. 


Prawda jest jednak zupełnie inna. Po puszczeniu alarmu w okolicach stadionu zapanowała panika. Dzieci znajdujące się na placu zabaw znajdującym się kilka metrów od obiektu zaczęły uciekać. Podobnie zachowywali się również ludzie dorośli, którzy w żadnym wypadku nie spodziewali się tego typu sytuacji. Alerty RCB? Jak zawsze, do jednych przychodziły, a do drugich nie. Wydaje się, że to właśnie brak informacji o co właściwie chodzi podsycał zaniepokojenie mieszkańców. 


,,Ludzie popadają na ulicach w panikę, nie wiedzą co się dzieje. Z całym uszanowaniem ale je***jcie się w beret. Nikt nie potrafi tak dobrze siać paniki jak rządzący.'' - pisał oburzony mieszkaniec na portalu Facebook. Ludzie nie stali więc bezczynnie, lecz przestraszeni zaczęli uciekać. Podobnie zachowali się również rozgrzewający się zawodnicy. W momencie, gdy alarm został puszczony, opuścili strefę rozgrzewki i pobiegli na ławki rezerwowych. Oni, tak samo jak ludzie znajdujący się w okolicy stadionu, nie wiedzieli co się dzieje. Kibice, którzy gościli na stadionie zachowywali się podobnie. Nie była to bierność, lecz dezorientacja. Piłkarze wciąż grali, sędzia meczu nie przerwał. Dlaczego? Również nie miał pojęcia o co chodzi. Alarm, który został puszczony brzmiał dokładnie tak pożarniczy. Skąd więc odcięci od rzetelnych informacji sędziowie, piłkarze i kibice mieli wiedzieć, że nie chodzi o pożar, lecz możliwe ataki z powietrza? 


A jak inaczej mieli się zachować kibice i piłkarze zgromadzeni na stadionie przy ulicy Turystycznej? Na dobrą sprawę nie da się tego ustalić. Mieszkańcy Świdnika nie są szkoleni na tego typu sytuacje. Nie wiedzą, czy mają uciekać czy nie. Jak już napisaliśmy, ciężko o jedne, rzetelne źródło informacji. Alerty RCB nie przychodziły. Ja takowego nie dostałem, a znajdowałem się na tym stadionie. Byłem tuż obok kamerzysty słynnego już filmiku, który lata po całym internecie.



Nie wszyscy otrzymali alert, a i rządzący nie potrafili stworzyć jednej wersji wydarzeń. W oświadczeniu DORSZ-u nie było mowy o zagrożeniu z powietrza, w poście opublikowanym przez burmistrza, Marcina Dmowskiego, już tak. Jeszcze inną informację przekazywała policja. Według mundurowych odgłosy syren to jedynie ćwiczenia przeprowadzane przed dożynkami. 


W głowie się nie mieści... 


Kierownik ds. bezpieczeństwa: Opisywanie sytuacji jako braku reakcji służb jest mijaniem się z prawdą.

Wydarzenia, które odbyły się podczas wczorajszego spotkania skomentował kierownik ds. bezpieczeństwa w Świdniczance, Artur Banasik:


,,Na stadionie podczas meczu znajdowały się osoby ochraniające te zawody z Biuro Ochrony Biznesu, sędziowie, obserwator z ramienia PZPN oraz Policja, która w liczbie opowiadającej zagrożeniu na danym spotkaniu, zabezpieczała spotkanie poza terenem stadionu. Współpraca pomiędzy wszystkimi wskazanymi podmiotami, przebiegała wzorowo i wzorcowo.'' - poinformował. 


,,Opisywanie sytuacji jako braku reakcji służb jest mijaniem się z prawdą, oraz wielką konfabulacją. Mając na uwadze ostatnie wydarzenia widzimy, jak żenujący i niski poziom jest informacji przekazywany do społeczeństwa przez portale i tak zwanych reporterów czy patologicznych kłamców. Nikt z osób piszących ten stek bzdur i nieprawdy, nawet nie postarał się o kontakt do kogokolwiek z klubu KS Świdniczanka Świdnik aby zweryfikować fakty.'' - oświadczył Banasik.


,,Nasza firma, Biuro Ochrony Biznesu, zareagowała na to w sposób możliwie realny i logiczny. W czasie 15 minut zwiększyliśmy ilość naszych pracowników o 8 osób mając na uwadze ewentualną ewakuację stadionu oraz budynku klubowego. Powołaliśmy sztab kryzysowy z określonym miejscem zbiórki. Nie wzbudzając paniki oraz niepotrzebnej nerwowości cały czas dbaliśmy o bezpieczeństwo uczestników spotkania zarówno piłkarzy, kibiców oraz osób w budynku klubowym.'' - podkreślił. 


Jak się więc okazuje, ochrona również nie pozostała bierna. Wydaje się, że osoby zabezpieczające spotkanie faktycznie zachowały się wzorowo. Jaki sens ma bowiem jeszcze bardziej stresować kibiców? 


A po co w ogóle było w ogóle puszczać alarm? Moja opinia.

Wydaje mi się, że samo puszczenie alarmu było sporym błędem. Jak się później okazało, takie działanie nie było potrzebne. Niby chcieli dobrze, a wyszło źle. Dlaczego? A no dlatego, że w Świdniku mieszka również sporo osób starszych, które z racji swojego wieku mogą mieć problemy chociażby z sercem. Po wczorajszym incydencie, wiele osób w podeszłym wieku miało potrzebować pomocy służb medycznych. Nie ma w tym nic dziwnego. Skoro wystraszyłem się ja oraz inni przedstawiciele mediów, niektórzy rezerwowi, spacerowicze, to tym bardziej nie dziwi reakcja przysłowiowej ,,starszyzny''. 


Sytuacja z wczorajszego popołudnia obnażyła system informacyjny w nie tylko mieście, ale i kraju. Sytuacja z nieprzychodzącymi alertami RCB miała miejsce już w ubiegłą środę, kiedy to na terytorium Polski ze wschodu wtargnęły drony. Niepotrzebne włączanie alarmu, który swoją drogą brzmi dokładnie tak samo jak ten pożarniczy, może w przyszłości doprowadzić do znieczulenia społeczeństwa, gdyby (choć miejmy nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie) faktycznie miała miejsce zagrażająca ludzkiemu zdrowiu i życiu sytuacja.


Komentarze
* Ten email nie zostanie opublikowany na stronie.