Adam Walczak
2 minut czytania
18 Oct
18Oct

Po niemalże dwutygodniowej przerwie do grania wróciła Ekstraklasa. Wraz z nią to, co najlepsze - grad bramek, przełamanie i burza wokół pracy sędziego. Tak, te wszystkie zdarzenia miały miejsce już w meczu otwierającym dwunastą serię gier. Podsumowując, kibice zgromadzeni na stadionie podczas meczu Motoru z GKS-em nie mogli narzekać na nudę!


Po przerwie na mecze reprezentacji, chyba każdy pasjonat polskiej piłki nieco stęsknił się za rozgrywkami ligowymi. Dzisiejsze spotkanie otwierające dwunastą serię gier Ekstraklasy pokazało, że warto było czekać. W meczu Motor Lublin - GKS Katowice padło aż siedem bramek, a dwóm zawodnikom udało się nawet zanotować dublet. Widać było powiew świeżości, w sumie to jedynie w ekipie z Katowic, która nawiązała do swoich najlepszych występów z minionych rozgrywek. A może to nie tylko jednorazowy popis, tylko powrót starej, dobrej GieKSy? Czas pokaże. 


Pewne jest, że piłkarze Rafała Góraka dali dziś sporo radości kibicom. A i sam trener może teraz odetchnąć z ulgą, bo w ostatnich tygodniach jego stołek robił się coraz bardziej gorący. Co więcej, Katowiczanie wygrzebali się ze strefy spadkowej, w której już w najbliższy poniedziałek może znaleźć się dzisiejszy rywal drużyny z Górnego Śląska - Motor.


Motor - GKS: W tym meczu było wszystko. 

Mecz od początku stał na wysokim poziomie nacechowany dużą intensywnością. W dziewiątej minucie jego wynik otworzył zupełnie niepilnowany przez obrońców Motoru Borja Galan. Mankamenty w defensywie żółto-biało-niebieskich po raz kolejny obnażone zostały po niespełna kwadransie. Adam Zrelak fenomenalnie obrócił się totalnie zmylając Arkadiusza Najemskiego. Ten w akcie desperacji zdecydował się na wślizg, który zakończył się zmienieniem toru lotu anemicznego strzału. Uderzenie finalnie znalazło drogę do bramki i GKS w dość zaskakujący sposób szybko zyskał bezpieczne prowadzenie. 


W kolejnych minutach Katowiczanie przeżyli niemały szok. Motorowi na przestrzeni zaledwie czterech minut udało się doprowadzić do wyrównania. Dwukrotnie do bramki trafiał Karol Czubak, dwa razy po strzale głową. Dla 25-latka to gole numer cztery i pięć w tym sezonie. Radość Lublinian ustała już 180 sekund później, gdy drugą żółtą kartkę obejrzał Jakub Łabojko. Jego brak zapewne w jakimś stopniu zaważył o tym, co działo się w drugiej części. 


A działo się naprawdę dużo. Dwie minuty po jej rozpoczęciu, GieKSa ponownie wyszła na prowadzenie. Gola zdobył Adam Zrelak. Dokładnie ten sam Zrelak, któremu w pierwszej części trafienie ,,zabrał'' Arkadiusz Najemski. Jak się okazuje, co się odwlecze, to nie uciecze. Motor zamiast odrabiać (tak jak zrobił to w pierwszej części). Życie bywa jednak przewrotne. Słowak kilka minut po zdobyciu gola schodził z boiska z urazem. Chwilę później, Górak wpuścił na plac gry Ilye Shkurina i decyzja ta okazała się być najlepszą z możliwych. Białorusin zdobył dwa gole, które przypieczętowały zwycięstwo jego zespołu. Tym samym zdobył dwa pierwsze gole w nowych barwach, za co szczerze gratulujemy! 


Kwiatkowskiemu zrobiło się szkoda Motoru? Zakończył mecz przed czasem!

Nie obyło się bez sędziowskiej kontrowersji. Tomasz Kwiatkowski meczu Motoru z GKS-em zakończył dokładnie 26 sekund przed czasem (89:34). Sytuację zauważyło kilku dziennikarzy, a pod ich Tweetami rozpętała się prawdziwa burza. 

Finalnie okazało się jednak, że Kwiatkowski zakończył mecz zgodnie z czasem, a błąd zrobił realizator transmisji. Panie Tomku, zwracamy honor! 


Fot.: Motor Lublin / Materiały Prasowe

Komentarze
* Ten email nie zostanie opublikowany na stronie.