Pogoń Szczecin, klub z ambicjami sięgającymi gwiazd, miał w letnim oknie transferowym 2025 roku zrewolucjonizować Ekstraklasę. Prezes Alex Haditaghi i wiceprezes Tan Kesler z pompą zapowiadali transfery, które miały wstrząsnąć polską ligą, a nawet – jak sugerował Kesler w rozmowie z Canal+ Sport – zmienić oblicze całego miasta. „Idziemy grubo. Chcemy zawodnika, o którym będzie mówiła cała liga. Takiego, który będzie miał wpływ nie tylko na zespół, ale i na miasto” – przekonywał Kesler, porównując potencjalne wzmocnienia do transferów Lionela Messiego do MLS czy Cristiano Ronaldo do Arabii Saudyjskiej. Brzmi jak sen każdego kibica? Cóż, na razie kibice Pogoni mogą poczuć się, jakby obudzono ich z tego snu wiadrem zimnej wody. Zamiast galaktycznych gwiazd, klub sprowadził… Mariana Huję i Musę Juwarę. Bez urazy dla tych panów, ale to raczej nie są nazwiska, które wywołują ciarki na plecach.
Letnie okienko transferowe w Szczecinie miało być pokazem siły nowych właścicieli. Alex Haditaghi, który w lutym 2025 roku przejął klub i uregulował jego finanse, obiecywał rewolucję. Plotki transferowe podsycały emocje – mówiło się o potencjalnych transferach takich tuzów jak Axel Witsel z Atletico Madryt, Ibrahima Sissoko z VfL Bochum czy Josué Guilavogui, byłego gracza Wolfsburga. Witsel, 36-letni weteran z 132 meczami w reprezentacji Belgii, miał być spektakularnym transferem w historii polskiej piłki. Sissoko, wyceniany na 6 milionów euro, miał kosztować 2 miliony, co byłoby jednym z największych ruchów w historii Ekstraklasy. Guilavogui, doświadczony francuski pomocnik, również pojawiał się w spekulacjach. Co łączy te nazwiska? Nic z tego nie wyszło. Plotki okazały się jedynie szumem medialnym, a kibice zamiast gwiazd dostali transferowe ochłapy.
Wśród potwierdzonych transferów na pierwszy plan wysuwają się Marian Huja (300 tys. euro z Petrolul Ploiești) i Musa Juwara (850 tys. euro z Vejle BK). Huja, portugalski stoper z rumuńskimi korzeniami, wzbudził zainteresowanie głównie… swoim nazwiskiem, które stało się pożywką dla żartów w mediach społecznościowych. Juwara, 24-letni gambijski skrzydłowy, ma za sobą epizod w Serie A, ale w Bolonii nigdy nie był gwiazdą, a jego transfer do Pogoni trudno uznać za przełomowy. Do tego dołączyli mniej spektakularni gracze: José Pozo (Śląsk Wrocław), Mor Ndiaye (Athens Kallithea) i Paul Mukairu (FC Kopenhaga). Całkowity koszt letnich wzmocnień to około 1,24 miliona euro – sporo jak na polskie warunki, ale daleko od obiecywanych „galaktycznych” ruchów.
Transferowe rozczarowanie to jedno, ale boiskowa rzeczywistość jest jeszcze bardziej bolesna. Pogoń rozpoczęła sezon 2025/26 fatalnie – po pięciu kolejkach ma zaledwie 4 punkty i balansuje w strefie spadkowej. Klęska 1:5 z Radomiakiem w pierwszej kolejce była jak zimny prysznic, a kolejne mecze nie przyniosły poprawy. Środek pomocy, który miał być wzmocniony gwiazdami pokroju Sissoko czy Guilavoguiego, okazał się „przetrąconym kręgosłupem” drużyny. Brak intensywności, kreatywności i skuteczności to główne zarzuty wobec zespołu. Posada trenera Kolendowicza wisi na włosku. Po ostatnim blamażu z Górnikiem Zabrze (0:3) pojawiły się spekulacje o jego zwolnieniu, a sam szkoleniowiec ostro zareagował na doniesienia, że klub sonduje inne opcje trenerskie. Czy to oznacza, że Kolendowicz jest bezpieczny? Niekoniecznie. Nowy właściciel, Haditaghi, nie ukrywa ambicji, a brak wyników może skłonić go do radykalnych decyzji.
Zapowiedzi Keslera i Haditaghiego o „zawodnikach zmieniających ligę” brzmią jak bajki opowiadane kibicom, by utrzymać ich wiarę w projekt. Pogoń od lat jest ligowym średniakiem, który ociera się o sukcesy, ale nigdy nie sięga po trofea. Wicemistrzostwo w 1987 roku pozostaje największym osiągnięciem klubu, a kibice wciąż czekają na pierwsze mistrzostwo czy Puchar Polski. Ostatnie sezony – dwa przegrane finały Pucharu Polski i czwarte miejsce w lidze – tylko podsycają frustrację.
Czy opowieści o wielkich transferach to tylko mydlenie oczu? Na razie wszystko na to wskazuje. Plotki o Witselu, Sissoko czy Guilavoguim rozpalały wyobraźnię, ale brak konkretów sugeruje, że były to bardziej działania PR-owe niż realne plany. Jednak wiceprezes Kesler zapowiedział, że klub obserwuje hiszpańskich piłkarzy, co może sugerować, że kolejne ruchy transferowe są jeszcze możliwe. Pytanie, czy będą to gracze pokroju Messiego, czy raczej kolejne Huje i Juwary.
Pogoń stoi na rozdrożu. Haditaghi zainwestował w klub klika milionów euro, ale na razie efekty są mizerne. Strata kluczowych graczy, takich jak Wahan Biczachczjan, Alexander Gorgon czy potencjalnie Linus Wahlqvist, dodatkowo osłabiła drużynę. Akademia klubu, która miała być fundamentem przyszłości, również budzi wątpliwości – rezerwy nie awansowały do II ligi, a drużyny młodzieżowe nie zrobiły furory w rozgrywkach CLJ.
Jest jednak światełko w tunelu. Haditaghi i Kesler zdają się mieć wizję, a spłacenie długów daje klubowi stabilność finansową, jakiej dawno nie miał. Jeśli letnie okienko jeszcze się nie zamknęło – a plotki o zainteresowaniu m.in. Luquinhasem, czy Florianem Fickiem wciąż krążą – Pogoń może zaskoczyć. Na razie jednak kibice czują się oszukani. Obiecywano im gwiazdy, a dostali transfery, które w najlepszym razie można nazwać solidnymi. Czy Haditaghi i Kesler spełnią swoje obietnice? Czas pokaże, ale na razie w Szczecinie zamiast fajerwerków mamy transferowy kapiszon.