Po zwolnieniu Michała Probierza nie widać na horyzoncie żadnej jasnej kandydatury na nowego selekcjonera. Kilku kandydatów już było, Zbigniew Boniek zasiał zamęt, jeden z faworytów miał rzekomo odmówić, z innymi nikt się nie kontaktował. Potem były wybory nowego prezesa i zarządu w siedzibie PZPN, która — według opisów wielu stałych bywalców — nie odbiega jakoś szczególnie od spółki zła dr. Dundersztyca z jednej z bajek, które młodsze pokolenie mogło oglądać. Gdy temat wyborów ucichł (bo przecież nie odrzuci się jedynego możliwego kandydata), sprawa nowego trenera też nie nabrała nowego biegu. Wiemy tyle, ile wiedzieliśmy po meczu w Finlandii.
Czytaj więcej