W emocjonującym starciu Puszczy Niepołomice z Pogonią Szczecin padło aż dziewięć bramek, w tym hat-trick Koulurisa. Mecz przyniósł wszystko – od efektownych goli, przez kontrowersje, aż po czerwone kartki. Widowisko godne finału, choć to tylko ligowe spotkanie.
Pogoń od początku ruszyła mocno, chcąc powtórzyć wynik z półfinału Pucharu Polski. Ten scenariusz wydawał się całkiem realny, gdy już w 5. minucie wynik otworzył Koulouris, pokonując Komara półwolejem z bliskiej odległości po podaniu Łukasiaka. Można było odnieść wrażenie, że gospodarze nie wyszli jeszcze na boisko. Jedyne, czym dali o sobie znać, było zejście Kosidisa z powodu kontuzji – w jego miejsce, w 25 minucie, wszedł Barkovsky.
Na murawie oglądaliśmy coś na wzór treningowej gry wewnętrznej Pogoni. Tak było, aż do 39. minuty. Wówczas Abramowicz w swoim stylu wrzucił piłkę z autu, ta po zamieszaniu trafiła do bramki. Choć to Barkovsky podawał do Mrozińskiego, ostatecznie uznano to za samobójcze trafienie Borgesa.
Pogoń szybko odpowiedziała – już sześć minut później Koulouris po raz drugi wpakował piłkę do siatki, zdobywając swojego drugiego gola przed przerwą – pierwszego efektownego, drugiego dość szczęśliwego.
Na drugą połowę "małopolski Napoleon" zupełnie odmienił swoją drużynę. Puszcza ruszyła do frontalnego ataku i zdobyła aż trzy bramki w ciągu zaledwie ośmiu minut! Pogoni nie było już na boisku. Trafiali kolejno: Szymonowicz (46'), Klimek (51', 54'). Na tablicy wyników widniało niespodziewane 4:2 i było czuć, że to jeszcze nie koniec emocji.
W 59. minucie Abramowicz przypadkowo zagrał ręką w polu karnym. Sędzia wskazał na wapno, a Koulouris skompletował hat-tricka, prawdopodobnie przypieczętowując tytuł króla strzelców.Pogoń nie zamierzała się poddawać – w 70. minucie pięknym strzałem z narożnika pola karnego wyrównał Wędrychowski.
Goście nadal dominowali, ale nie mieli już tak wyraźnej przewagi jak w pierwszej połowie. Boisko stawało się coraz bardziej grząskie, co odbijało się na płynności gry.
Od 75. minuty zrobiło się więcej miejsca na murawie. Po sprzeczce i drobnej bójce bezpośrednią czerwoną kartkę obejrzał Leo Borges, a German Barkovsky – w konsekwencji drugiej żółtej – także musiał opuścić boisko. Dla Brazylijczyka był to fatalny mecz – udział przy dwóch straconych bramkach, czerwona kartka i mnóstwo błędów. Nawet gdyby nie musiał pauzować, trudno sobie wyobrazić, by Kolendowicz postawił na niego w kolejnym spotkaniu.
Do 90. minuty Pogoń bezsprzecznie, choć mozolnie, budowała swoje sytuacje, jednak ta dominacja uśpiła jej czujność, co zaowocowało groźną akcją gospodarzy. Gdy wydawało się, że piłka wpadnie do bramki i przesądzi losy spotkania na korzyść Puszczy, rywale zdołali w ostatniej chwili posprzątać bałagan we własnym polu karnym.
W doliczonym czasie gry Koulouris popisał się kapitalnym uderzeniem z ponad 20 metrów, zdobywając swoją czwartą bramkę w tym meczu i 25. w sezonie. Tym samym zapewnił Pogoni komplet punktów, wywożąc z Niepołomic zwycięstwo niemal w pojedynkę, we własnym plecaku. Pogoń, przegrywając już 2:4, odwróciła losy spotkania i ostatecznie wygrała 5:4.
Po tym widowisku nikt z kibiców nie może być zawiedziony. Obie drużyny pokazały wszystko, co mają najlepsze. Pogoń walczy o podium, a Puszcza martwi się o utrzymanie
Filip Banaszkiewicz
Fot: Marcin Bielecki