W drugim meczu tej rundy jesiennej Cracovia pokazała, że zmiany, które zaszły w klubie, to nie tylko kosmetyka. Zespół wyglądał na coraz bardziej poukładany, głodny gry i przede wszystkim — coraz lepiej rozumiejący nową filozofię. Zwycięstwo 2:0 nad Bruk-Betem Termalica Nieciecza to nie tylko czyste konto i skuteczność pod bramką, ale też wyraźna poprawa w organizacji gry – szczególnie w wysokim pressingu i reakcji po stracie.
Mecz rozpoczął się od dominacji Bruk-Betu w posiadaniu piłki. Goście starali się prowadzić grę, ale nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Cracovia z premedytacją oddała im piłkę, czekając na swoje okazje po odbiorze. Pierwsze 15 minut to kilka agresywnych wyjść, dwie szybkie akcje ofensywne i bardzo wyraźna energia w pressingu. Trzeba przyznać, że to właśnie w takich momentach drużyna wyglądała najbardziej groźnie — niska linia pressingu, błyskawiczny odbiór, przejście do kontry i konkret.
W 21. minucie Cracovia objęła prowadzenie po skutecznie wykorzystanym rzucie karnym. Pewny strzał, bez dyskusji. Trzy minuty później goręcej zrobiło się pod bramką Bruk-Betu, ale zamiast gola – kartka dla Stojilkovica za rzekome symulowanie. Napastnik był wyraźnie sfrustrowany, a emocje udzieliły się też ławce. Trener Luka dostał żółtą kartkę i od tego momentu mecz nieco stracił na tempie. Cracovia skupiła się na zabezpieczeniu środka pola, a Bruk-Bet szukał swoich szans, głównie bokami.
Tu warto wspomnieć o obrońcy Henrikssonie, który w defensywie był jednym z najjaśniejszych punktów. Pewny w odbiorze, dobrze czytał grę i wielokrotnie gasił pożary zanim naprawdę się rozkręciły. Obok niego dobrze wyglądał też Kakabadze, który, mimo ofensywnej inklinacji, zachowywał odpowiednią dyscyplinę taktyczną.
W drugiej połowie obraz gry się zmienił. Cracovia częściej była przy piłce, a Bruk-Bet wyraźnie stracił impet. Na skrzydłach aktywny Olafsson, choć momentami podejmował zbyt szybkie decyzje. W środku pola Maigaard ustawiał tempo, a Al Ammari i Minchev starali się rozciągać grę. Problemem była jednak zbyt płytka gra.
Punktem kulminacyjnym była 78. minuta. Po świetnej centrze w pole karne najwyżej wyskoczył Perkovic i głową ustalił wynik meczu. Zmiana trafiła w punkt – nie tylko strzelił gola, ale i wniósł spokój oraz fizyczność do gry w obronie. Jego wejście to jeden z największych pozytywów tego spotkania.W końcówce na boisku pojawili się też Knap, Praszelik i Atanasov – każdy z nich miał swoje momenty, ale mecz był już zamknięty. Bruk-Bet nie stworzył realnego zagrożenia. Cracovia utrzymała intensywność do końca, choć bez niepotrzebnego ryzyka.
Statystycznie goście mieli większe posiadanie piłki (54%), ale to gospodarze oddali więcej strzałów (14 do 7) i mieli wyraźną przewagę w xG – 1.83 do 0.41. To mówi samo za siebie.
Wnioski? Cracovia nie jest jeszcze gotowym produktem, ale widać kierunek. Pressing wygląda o klasę lepiej niż w poprzednim sezonie. Obrońcy są bardziej zorganizowani, a pomoc stara się grać bliżej napastników. Stojilkovic, choć znów bez gola, był aktywny i głodny – walczył, prowokował, absorbował uwagę rywali. Defensywa wyglądała stabilnie, ale wciąż niebezpieczne są momenty, gdy zespół otwiera się zbyt szybko.
Na trybunach znów było słychać doping – i to nie bez powodu. Cracovia daje dziś kibicom coś, czego brakowało miesiącami: tożsamość, charakter i walkę. Jeśli ten kierunek zostanie utrzymany, może to być bardzo interesujący sezon.
Fot: Oficjalny Facebook Cracovii