Stal Mielec kiepsko rozpoczęła sezon, nie wytrzymała presji i po zaledwie jedenastu kolejkach zdecydowała się na zmianę na ławce trenerskiej. W miejsce Ivana Djurdjevicia na Podkarpacie przywędrował Ireneusz Mamrot. Nowy szkoleniowiec w swoim debiucie mieleckiej drużyny nie zbawił i w nienajlepszym stylu przegrał z Chrobrym Głogów. A wcale nie musiało tak być.
Chyba nikt nie spodziewał się, że Stal Mielec po spadku do pierwszej ligi będzie walczyć o czołowe lokaty i ponowny awans do Ekstraklasy. Z drugiej strony próżno było również szukać kibiców, którzy spodziewali się, że mielecki zespół sezon 2025/26 zacznie aż tak słabo. Stal po jedenastu rozegranych meczach miała na swoim koncie jedenaście oczek i plasowała się na piętnastym miejscu w tabeli. Biało-niebiescy punkty tracili (i nadal tracą) we frustrujący sposób, a kulminacja wszelkich negatywnych emocji zenitu sięgnęła po derbowym spotkaniu ze Stalą Rzeszów. Mielczanie wspierani przez ponad 800 kibiców przegrali 2:3 i w konsekwencji z posadą trenera pożegnał się Ivan Djurdjević.
Z takiego obrotu spraw w Mielcu chyba nikt nie był zdziwiony. Stal za jego kadencji grała nijako, miała problemy z grą w defensywie i w głupi sposób traciła ogrom punktów. Kadencję Djurdjevicia nieco inaczej ocenia jednak prezes Stali, Jacek Klimek - ,,Naszą współpracę będę wspominać doskonale, ponieważ świetnie się rozumieliśmy i znaleźliśmy nić porozumienia.'' - mówił w wywiadzie dla portalu polskapilka.pl. Ostatecznie Klimek zdecydował się jednak zakończyć ,,udaną współprace'' z Serbem i sprowadzić do Mielca kolejnego szkoleniowca ze słynnej ,,karuzeli trenerskiej''.
Mowa o Ireneuszu Mamrocie, który w ostatnim czasie z powodzeniem prowadził Górnik Łęczna i Miedź Legnica. O efektywności jego pracy w obu wyżej wymienionych klubach świadczy fakt, że za jego kadencji biły się one o awans do elity. Gdy Mamrot z nich odchodził - ich forma spadała. Przypadek?
Debiut Mamrota na ławce trenerskiej Stali nie był jednak udany. Gdyby nie ujęcia w transmisji na nowego szkoleniowca, kibice oglądający ten mecz w telewizji raczej nie zauważyliby, że sternikiem mieleckiej drużyny nie jest już Ivan Djurdjević. Mielczanie znów mieli lepszy moment, później słabszy i po raz kolejny w kiepskim stylu stracili punkty. Standard.
Stal już witała się z gąską...
Wszystko, co najlepsze w rywalizacji Stali Mielec z Chrobrym Głogów piłkarze wyżej wymienionych zespołów zostawili na drugą połowę spotkania. Najpierw, w 57 minucie czerwoną kartkę obejrzał Fryderyk Gerbowski, a równo dwadzieścia minut później jego zespół wyszedł na prowadzenie. Pięknym uderzeniem popisał się Alejandro Diez. Stal powoli zaczęła witać się z gąską i coraz realniej myśleć o pierwszym od wielu tygodni zwycięstwie. Aż tu nagle, ni stąd ni z owąd, dwa bardzo skutecznie ciosy wyprowadził Chrobry. W przeciągu zaledwie 240 sekund mielecką defensywę pokonali Myroslav Mazur i Robert Mandrysz. Miało być jak nigdy, a wyszło jak zawsze...
W Stali nie było widać nowego ducha związanego ze zmianą na stanowisku trenera. Próżno szukać zaangażowania i determinacji, których brak zabrał wczoraj Mielczanom trzy punkty. Czy za zaistniałą sytuację można winić Mamrota? I tak i nie. Z jednej strony 54-latek nie podjął zdecydowanej reakcji już po pierwszym straconym przez swój zespół golu. Warto pamiętać, że szkoleniowiec w Mielcu jest zaledwie od ubiegłego wtorku i nie miał jeszcze czasu, by zbudować po swojemu podkarpacki zespół.
Szansę na swoje premierowe zwycięstwo Mamrot będzie miał w niedzielę, 19 października. Rywalem Stali będzie rozpędzony Śląsk Wrocław. Szanse Mielczan za zwycięstwo będą więc nikłe, ale, jak to mówią, nadzieja umiera ostatnia!