W 9. kolejce przenieśliśmy się na znondacrypto arenę, gdzie Raków Częstochowa chciał powalczyć o 3 punkty nad Legią Warszawa, która również była zmotywowana wygrać to starcie z drużyną Medalików.
Równo o godzinie 20:15 sędzia Jarosław Przybył rozpoczął starcie w Częstochowie. I już od samego początku spotkania było widać założenia taktyczne trenera Legii Warszawa, piłkarze wiedzieli, co mają robić na boisku, i właśnie dlatego zdominowali pierwszą część meczu, choć Raków stwarzał sytuacje, z których jednak nic nie wynikało. Legia Warszawa, gdy spróbowała uderzyć na bramkę, w 41. minucie Petar Stojanović zamienił świetną okazję na gola i warszawska Legia wyszła na prowadzenie. Później była jeszcze jedna okazja, ale już nie została zamieniona na bramkę. Po zamieszaniu w polu karnym piłkarza Legii Warszawa piłkarz Wojskowych dotknął piłki ręką, a sędzia Jarosław Przybył dyktuje jedenastkę, i Ivi Lopez zamienia ją na bramkę. Do przerwy mamy 1:1.
Gdy dobra końcówka mogła poprawić humory na lepsze widowisko piłkarskie, to niestety można było się rozczarować. Piłkarze Rakowa Częstochowa zachowywali się, jakby zadowalał ich wynik remisowy, a Legia Warszawa przynajmniej raz na jakiś czas tworzyła sobie sytuacje, z których dochodziło do strzału. Jednak druga połowa nie obfitowała w bramki i mecz zakończył się wynikiem 1:1, co może cieszyć tylko i wyłącznie po słabym meczu piłkarzy z Częstochowy.
Marek Papszun
– Czy wynik jest satysfakcjonujący? Patrząc na tabelę i punkty – oczywiście, że nie. Zwycięstwa nie było i z tej perspektywy nie możemy być zadowoleni. Ale biorąc pod uwagę, w jakim jesteśmy momencie, oraz klasę przeciwnika, który dziś pokazał naprawdę wysoką jakość, uważam, że to spotkanie było dla nas wartościowe i pokazało, że mamy drużynę zdolną do walki z najlepszymi. Tak jak mówiłem, musimy odbudować się mentalnie po tym remisie. Wiemy, że nie o to walczyliśmy – chcemy wygrywać, więc pełnej satysfakcji nie ma.
Jeśli chodzi o sam styl gry, przygotowania do tego meczu faktycznie były nieco inne niż zwykle. Widać było ogromne zaangażowanie i poświęcenie zawodników, ale klarownych sytuacji mieliśmy mało. Najlepsza okazja to ta, przy której długo zwlekaliśmy ze strzałem – poza tym niewiele stworzyliśmy. Rywale oddali więcej strzałów, częściej wchodzili w pole karne, ale też nie przekuli tego na naprawdę groźne okazje. Zresztą same liczby nie są kluczowe – w Szczecinie mieliśmy mnóstwo strzałów i przegraliśmy, z Górnikiem podobnie. Liczy się skuteczność, gole i zwycięstwa. A dziś tego zabrakło.
Edward Iordanescu
– Nie chcę zaczynać od oceny pracy sędziego. Przyjechaliśmy tutaj po zwycięstwo. Pracujemy, żeby z taką mentalnością podchodzić do każdego meczu. Uważam, że zasłużyliśmy dziś na wygraną. W pierwszej połowie na boisku był tylko jeden zespół. Zdobyliśmy bramkę, mieliśmy kontrolę nad meczem. Powinniśmy schodzić na przerwę z prowadzeniem.
Przede wszystkim, nie było faulu Kapuadiego chwilę wcześniej. Nie można podyktować takiego rzutu wolnego. Nigdy – grzmiał trener Legii. Później odniósł się bezpośrednio do starcia Stojanovicia z Zoranem Arseniciem.
– Gdy jeden zawodnik skacze do piłki, jego nogi są w powietrzu, wystarczy dotknąć go jednym palcem, by wytrącić z równowagi. Obejrzałem tę sytuację 20 razy, by znaleźć jakieś wytłumaczenie, ale nie potrafię. Przez trzy miesiące nie rozmawiałem na temat pracy sędziów i postaram się to robić również w przyszłości, ale dziś powinniśmy wygrać. Ten moment meczu był bardzo ważny.