Poznań, niedziela, godzina osiemnasta. Na stadionie przy Bułgarskiej rozpoczyna się mecz, który od lat elektryzuje polskich kibiców. Lech kontra Legia – to nie była zwykła rywalizacja o trofeum. To była walka o dumę, prestiż i pokazanie, kto naprawdę rządzi na krajowej scenie. I choć Legia przyjechała jako gość, bez tytułu mistrza Polski, to właśnie ona okazała się silniejsza i wyjechała z Poznania z trofeum w dłoniach.
🔥 Pierwsza połowa – zimna głowa, gorące serce
Gdy Lech dopiero wszedł w rytm, Legia już grała swoje. Paweł Wszołek w 33. minucie zrobił to, co robi najlepiej – w momencie, gdy zostało podjęte w miejscu i dało Legii. A potem – jeszcze przed przerwą – Ilia Shkurin dobił Kolejorza drugim ciosem. Byłoby 0:2 i na trybunach przy Bułgarskiej nagle zapanowała dziwna cisza. Może nie niedowierzanie – bo Legia zawsze jest groźna – ale na pewno zawahanie.
⚔️ Lech szukał ognia, ale to Legia trzymała zapałki
Ten mecz przypomniał, że trofea nie zawsze zdobywa drużyna z większym potencjałem ofensywnym, tylko ta, która lepiej czyta sytuację. Legia zagrała dojrzale – jak zespół, który zna stawkę i nie potrzebuje dominować, by wygrać. To nie był romantyczny futbol, ale był to futbol skuteczny. A kibice Legii nie pytają „jak?” – oni dziś mówią PUCHAR JEST NASZ LALALALALALA
Legia Warszawa z trofeum za triumf w Superpucharze Polski
Fot. Paweł Jaskółka / Newspix.pl