Dziś Hiszpan jest jednym z najlepszych środkowych pomocników występujących na polskich boiskach. Mimo wieku i aspektów z nim związanych, mały Andaluzyjczyk nadrabia to swoim doświadczeniem i przeglądem pola. Jednak kim jest i jak trafił do Polski? O tym w poniższym materiale.
Andaluzyjczyk swoją karierę zaczynał w młodzieżowych drużynach FC Barcelony, gdzie trenował między innymi z Sergim Roberto, Thiago, Icardim czy Romeu. Po kilku latach spędzonych w La Masii przeniósł się do akademii Liverpoolu. Tam ponownie natrafił na przyszłe gwiazdy światowej piłki, takie jak Sterling czy Gulácsi.
W barwach pierwszej drużyny „The Reds” zadebiutował w wieku 18 lat w meczu Ligi Mistrzów przeciwko Fiorentinie. Następnie dostał jeszcze kilka szans gry w Premier League, ale nigdy się tam nie przebił.
W młodym wieku, by ratować swoją karierę, chwytał się wypożyczeń do Atlético Madryt, Rayo i innych zespołów La Ligi – bezskutecznie. Czas upływał, Dani stawał się coraz starszy, a pociąg z napisem „wielka kariera” zdawał się odjeżdżać. Transfery do Alcorcón i Realu Betis również nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Potem przyszły epizody w Getafe, Maladze, aż w końcu – jako weteran hiszpańskich boisk – został w wieku 30 lat bez klubu. Jak sam przyznaje, miał wówczas myśli o zakończeniu kariery.
Jednak los chciał inaczej. Pacheco został piłkarzem UD Logroñés, występującego w Segunda División. Dzięki dobrej grze wypatrzył go cypryjski Aris Limassol. A potem?
A potem przyszedł czas na Zabrze. Gdy przychodził w lipcu 2024 roku, wielu kibiców Górnika czuło zmieszanie – 31-letni piłkarz, który może i miał mocne CV, ale nigdzie nie zaistniał, miał teraz stać się szefem środka pola drużyny ze Śląska. Dani okazał się strzałem w dziesiątkę. Połączenie go z realiami naszej ligi i trenerem Urbanem, wraz z jego wizją gry, sprawiło, że przy Roosevelta Hiszpan przeżywał jeden z najlepszych okresów w karierze.
Wraz z Rasakiem tworzył genialny duet pomocników, dominując w wielu meczach środek pola. Jego obunożność i boiskowa magia – sprawiająca wrażenie, jakby widział więcej niż inni – szybko uczyniły go gwiazdą zespołu. Co więc sprawiło, że ten sen się skończył?
Prawdopodobnie – pieniądze. Górnik słynie ze swoich problemów finansowych, a tak solidny gracz jak Pacheco oczekiwał wynagrodzenia na odpowiednim poziomie. Sam zawodnik – ze względu na wiek – nie dawał zarządowi nadziei na potencjalny zarobek. Klub nie przedłużył więc z nim kontraktu, czym miał być zniesmaczony sam trener Zabrzan.
Okazję wykorzystała Wisła Płock – klub, w którym na brak środków nie narzekają. Podpisali Hiszpana za darmo i to on miał stać się ich największą szansą na powrót do czołówki. Zawodnik bez problemu spełnił to zadanie: 3 bramki, 7 asyst, blisko 3000 minut na boisku i średnia ocena 7.7/10 według portalu Sofascore – to czyni go jednym z najlepszych graczy w polskiej pierwszej lidze.
Dani od przyszłego sezonu będzie występował z Nafciarzami w Ekstraklasie, gdzie na pewno nie raz jeszcze da się we znaki swoim rywalom. Górnik musi przełknąć kolejną – i nie pierwszą – złą decyzję dotyczącą rotacji kadrowych. Osobiście jestem ciekaw, co taki zawodnik musi jeszcze zrobić, by był bardziej doceniany w naszych ligach.