Górnik zaskoczył Wisłę i szybko wyszedł na prowadzenie. Później, jak można się domyślić, wycofał się do defensywy rozpaczliwie broniąc się przed atakami ,,Białej Gwiazdy''. Łęcznianie wytrzymali do 77. minuty, lecz ich problemy rozpoczęły się już wcześniej. Ostatecznie zostali bez punktów oraz trzech graczy podstawowego składu.
Górnik Łęczna mecz z Wisłą Kraków rozpoczął najlepiej, jak tylko mógł. Kamila Brodę kapitalnym uderzeniem głową pokonał bowiem Bartosz Śpiączka. Łęcznianie szybko wrócili do defensywy. Przez spory kawał czasu dobrze się trzymali, aż do akcji wkroczył znienawidzony przez obrońców wszystkich pierwszoligowych drużyn Angel Rodado. Ten pewnie wykorzystał rzut karny doprowadzając do wyrównania. W doliczonym czasie gry gola dającego prowadzenie ,,Białej Gwieździe'' zdobył Darijo Grujcić. Porażka to nie koniec problemów zielono-czarnych, ale do tego przejdziemy za chwilę.
Adam Deja (kapitan Górnika) i Angel Rodado (kapitan Wisły)
Starcie dwóch biegunów dla Wisły. Dwa lata temu byłoby inaczej?
W Łęcznej spotkały się pierwsza i siedemnasta drużyna tabeli Betclic 1. Ligi. W teorii mogliśmy się więc spodziewać jednostronnego widowiska. No i pewnie tak by było, gdyby nie fakt, że do meczu ,,Biała Gwiazda'' podchodziła z serią dwóch meczów bez wygranej (0:2 z Miedzią, 2:2 z Odrą). Górnik zaś powoli szedł do przodu. Łęcznianie tydzień temu byli o krok od wygranej z Pogonią Grodzisk Mazowiecki. Ich misterne plany zepsuł jednak Rafał Adamski.
,,Jeżeli nie z Pogonią, to może dziś?'' - myślał sobie zapewne niejeden kibic Górnika. Pierwsze minuty meczu faktycznie pokazały, że zielono-czarni są w stanie ograć Wisłę. W 9. minucie bramkę po kapitalnym strzale głową zdobył niezawodny Bartosz Śpiączka. Górnicy nie poszli jednak za ciosem, a, tak jak dwa sezony temu, zaczęli jedynie się bronić. Taki stan rzeczy chcieli wykorzystać goście, którzy raz po raz nacierali na defensywę drużyny Macieja Stolarczyka. Najaktywniejsi byli Frederico Duarte i Julius Ertlthaler, jednak nie udało im się sforsować dobrze prezentującej się defensywy łęczyńskiego zespołu.
Moment przełomowy nastał w 68. minucie. Sędzia podjął kontrowersyjną decyzję o oddelegowaniu do szatni Kamila Orlika, który po poślizgnięciu się, przypadkowo wpadł w nogi Kamila Brody. Chwilę później krakowianie wywalczyli rzut karny, który na gola zamienił Angel Rodado. Mecz zaczął układać się pod dyktando Wisły. Sytuacja Górnika stała się jeszcze gorsza, gdy boisko z powodu kontuzji opuścił Bartosz Śpiączka. Snajper łęcznian starł się z graczem ,,Białej Gwiazdy''. Najgorszy scenariusz mówi, że 34-latek zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. Istny dramat zielono-czarnych!
Strzelec pierwszego gola dla Wisły - Angel Rodado
W 95. minucie Wisła wyszła na prowadzenie i stało się jasna, że to właśnie podopieczni Mariusza Jopa wygrają to spotkanie. Górnik na boisku nie miał już ani Śpiączki, ani Orlika, ani Spacila. Tak też się stało - Wisła zdobyła komplet punktów i odetchnęła po gorszych spotkaniach z Miedzią i Odrą. Łęcznianie po raz kolejny wychodzą więc na tarczy, i jeżeli myślą o utrzymaniu na zapleczu ekstraklasy, muszą szybko wrócić do wygrywania.