Zbliża się mecz Holandia- Polska, co jest dobrą okazją do przypomnienia dwóch poprzednich wyjazdowych meczów z Holandią w eliminacjach do Mistrzostw Świata. Tym razem historia meczu w Rotterdamie z eliminacji do Mistrzostw Świata z 1970 roku. Z meczu tego wciąż nie ma filmów.
Przed Meczem
W eliminacjach do Mistrzostw Świata w 1970 roku w Meksyku Polacy trafili do grupy z Bułgarią, Holandią i Luksemburgiem. Bułgarzy walczyli o trzeci z rzędu awans na Mundial, natomiast Polacy i Holendrzy grali na tym turnieju przed wojną. Holendrzy zaczęli od 2 zwycięstw 2:0 i 4:0 z Luksemburgiem oraz porażki 0:2 na wyjeździe z Bułgarią. Polacy mieli 1 mecz za sobą, w którym pokonali u siebie Luksemburg 8:1. W tym momencie tabela wyglądała następująco:
Poz. | Kraj | Mecze | Punkty | Gole strzelone | Gole stracone |
1. | Holandia | 3 | 4 | 6 | 2 |
2. | Bułgaria | 2 | 4 | 4 | 1 |
3. | POLSKA | 1 | 2 | 8 | 1 |
4. | Luksemburg | 4 | 0 | 2 | 16 |
Składy
Mecz odbył się 7 maja 1969 roku w Rotterdamie. Oba zespoły wystąpiły w następujących składach:
Holendrzy:
GK Jan van Beveren
DF Wim Suurbier
DF Rinus Israel
DF Hans Eijkenbroek (kapitan)
MF Theo van Duivenbode
MF Tonny Pronk
MF Nico Rijnders
MF Theo Pahlplatz
MF Dick van Dijk
MF Wim van Hanegem
FW Rob Rensenbrink
Trenerem był Niemiec (z RFN): Georg Kessler.
POLACY:
GK Hubert Kostka
DF Zygmunt Anczok
DF Bolesław Szadkowski
DF Walter Winkler
DF Henryk Latocha
MF Bernard Blaut (kapitan)
MF Kazimierz Deyna
MF Erwin Wilczek
MF Zygfryd Szołtysik
FW Włodzimierz Lubański
FW Jerzy Wilim
Trenerem był Polak: Ryszard Koncewicz.
Mecz sędziował Anglik: Kevin Howley.
Przebieg meczu
Już na początku meczu pierwszy strzał oddał Lubański, ale był bardzo nieudany. W pierwszej fazie spotkanie było wyrównane, obie strony nie stwarzały nadmiernej ilości sytuacji. W pierwszej okazji Holendrów po dośrodkowaniu Phalplatza uderzył van Dijk, ale nad bramką. Od 10 minuty do ataku ruszyli Holendrzy i raz po raz zagrażali naszej bramce, na szczęście nasi dwaj stoperzy bardzo dobrze grali, a w fenomenalnej dyspozycji był bramkarz Kostka, który świetnie bronił i wyłapywał dośrodkowania. W jednej z sytuacji także Pronk podał do van Dijka, a ten uderzył obok bramki. Potem Pronk uderzył obok niepewnie interweniującego Kostki, ale obrońca wybił piłkę z bramki. W 16 minucie Rensenbrink strzelił mocno, Kostka nie opanował piłki, ale na szczęście van Henegem swoim uderzeniem trafił w Kostkę. My zaś z rzadsza groźnie atakowali. Po 20 minucie coraz lepiej grał Szołtysik. W 22 minucie Szołtysik podał do Lubańskiego, a ten znalazł się naprzeciwko van Beverena, jednak strzał Lubańskiego został obroniony. Po 30 minucie napór Holendrów zelżał, wciąż utrzymywał się bezbramkowy remis, a Polacy grali coraz swobodniej. Później Lubańskiego strzał po ziemi w dobrej sytuacji wybronił van Beveren. W 37 minucie Szołtysik przeszedł 3 rywali kryjących Lubańskiego, a ten liczył na podanie, a Szołtysik po minięciu van Dijka uderzył, ale jednak trafił w spojenie słupka z poprzeczką. Około 45 minuty Wilczek znalazł się w świetnej pozycji do strzelenia bramki, ale nie zdołał pokonać van Beverena. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem 0:0. I połowa stała pod znakiem przewagi Holendrów, którzy stworzyli sobie kilka okazji, ale zdołaliśmy powstrzymać ich napór, w czym głównie zasługa Kostki, my zaś dużo rzadziej atakowaliśmy, ale też kilka razy było blisko bramki. W I połowie nasza gra słabo wyglądała. Od razu w 46 minucie na początku drugiej połowy Kessler przeprowadził 2 zmiany: Wim Jansen za Rijndersa (wstrząśnienie mózgu miał) i Sjaak Roggeveen za van Henegema. Czyli trenerowi Holendrów nie podobała się gra jego drużyny w pierwszej odsłonie meczu. W II połowie ponownie to Holendrzy mieli inicjatywę i szukali okazji do strzelenia bramki, ale u nas nadal bardzo dobrze spisywali się stoperzy i bramkarz Kostka. W 57 minucie Lubański uderzył, ale niecelnie. W 58 minucie Szołtysik podał w pole karne do Wilima, który miał przed sobą pustą bramkę, ale nie zdołał oddać strzału, gdyż był spóźniony, co wykorzystał obrońca i w ostatniej chwili wybił mu piłkę spod nóg. Nadal Holendrzy przeważali, ale nie byli w stanie sforsować dobrze spisującej się polskiej obrony. Ataki Polaków wciąż były rzadsze. W 65 minucie po dośrodkowaniu van Duivenbode'a, w świetnej sytuacji znalazł się van Dijk, ale trafił w Kostkę. W 65 minucie w końcu nastąpiła i zmiana w polskiej drużynie pomocnik Janusz Żmijewski za napastnika Wilima- trochę defensywnie, tak jakby Koncewicz bronił wyniku, ale niekoniecznie. W 70 minucie akcja van Dijka z Roggeveenem zakończona strzałem tego drugiego, ale piłka została wypiąstkowana przez Kostkę. Później Żmijewski podał Lubańskiemu, który wszedł między 2 rywali, jednego minął, ale drugi zdołał Polakowi wybić piłkę, nim ten wyszedł na czystą pozycję. Potem Lubański miał dobrą pozycję strzałową, ale uderzył źle. Inicjatywa i ilość sytuacji wciąż była po stronie Holendrów, którzy kontrolowali mecz, ale nadal bez skutku. My graliśmy lepiej niż w I połowie, ale za bardzo to się nie przekładało na konkretne sytuacje. Pod koniec meczu mieliśmy przerwę w grze, gdyż Szadkowski leżał na boisku, jednak trenerzy nie zdecydowali na zmianę, a po jakimś czasie Szadkowski wrócił na boisko i grę wznowiono. W jednej z sytuacji van Dijk z 8 metrów nie trafił w bramkę. W 75 minucie van Dijk wyszedł na czystą pozycję, ale jego strzał nogą obronił Kostka, a piłka wyszła na rzut rożny. Potem strzał Wilczka obronił van Beveren. W 80 minucie uderzenie Szołtysika zostało złapane przez van Beverena. Około 80 minucie Polacy zdecydowanie cofnęli się do obrony, jakby chcieli remis dowieźć do końca, ale to spowodowało, że Polacy zaczęli kryć strefowo zamiast ściśle, przestano umiejętnie rozgrywać piłkę, przetrzymywać i właściwie zwalniać tempo, zaczęła się nerwowa gra, wybijanie "na ślepo" piłki i to najczęściej do agresywnie atakujących Holendrów, zamiast spokojnie wyprowadzać piłkę do bezpiecznej strefy, jedynie Kostka próbował ratować sytuację. To był znak dla Holendrów dla ostatecznego ataku. Brakowało w drużynie Oślizły. W kolejnej sytuacji Kostka obronił potężny strzał Pronka. W 91 minucie Holendrzy mieli rzut rożny, jednak po strzale Israela piłka trafiła w poprzeczkę i wyszła znowu na rzut rożny. W 92 minucie kolejny rzut rożny dla Holandii, po którym piłka przeszła w środkowy rejon przedpola, potem poszła na lewą stronę, a tam Rensenbrink półgórną piłką dośrodkował, tam piłka trafiła w głowę jednego z piłkarzy i poszła na nogę Roggeveena, ten z 8. metra uderzył mocno, a Kostka lekko zasłonięty nie miał czasu interweniować, piłka wpadła do bramki i dzięki golowi Roggeveena Holendrzy objęli prowadzenie 1:0. Więcej bramek nie padło (mecz się chwilę później skończył):
Holandia- Polska 1:0.
Tak zakończył się ten mecz.
Podsumowanie
Przegraliśmy w Rotterdamie ważny mecz, który można było co najmniej zremisować, a zabrakło do tego ledwie kilku sekund. Niestety kontuzja Szadkowskiego spowodowało to, że sędzia przedłużył mecz o jakieś 133 sekundy. Natomiast Polacy zamiast robić swoje zaczęli spoglądać na zegarek i krzyczeli do siebie nawzajem zostały 2 minuty, 1 minuta, doliczony czas i w końcu doszło do nieszczęścia (nie wiadomo kto dał sygnał do zmasowanej obrony). Zamiast utrzymywać się przy piłce, zamiast spowalniania gry zaczęło się wybijanie piłki gdziekolwiek- głównie na rzuty rożne, byle żeby wytrzymać te ostatnie kilka sekund. Powstał w naszych szeregach jeden wielki chaos, w końcu w zamieszaniu w polu karnym po 17. rzucie rożnym piłka wpadła do bramki, a rezerwowy Roggeveen uradował powoli opuszczającą stadion publiczność. Gra na utrzymanie wyniku często źle się kończy i tak też było tym razem. Boli to szczególnie, bo szczęście było bardzo blisko. Piłkarze i trenerzy siedzieli załamani w szatni, a niektórzy mieli łzy w oczach i sami sobie zapewne zadawali pytanie, czemu tak bezmyślnie rozegrali ostatnie minuty. Niektórzy mieli nieuzasadnione pretensje do sędziego za zbytnie przedłużenie meczu. Wszyscy też zgodnie podkreślali, że Holendrzy wygrali zasłużenie, byli po prostu lepsi: długimi podaniami zdobywali teren, mając przewagę wzrostu, bardzo groźnie grali w walce o górne piłki- Kostka miał bardzo dużo pracy, my byliśmy wolniejsi, a przede wszystkim musiał dużo więcej razy interweniować, niż jego holenderski odpowiednik van Beveren (niestety za wiele nie wiem o sytuacjach Holandii z meczu). Holendrzy mieli zdecydowaną przewagę. Kostka ponoć zagrał fantastyczny mecz, a przy bramce nie miał szans. My też mieliśmy sytuacje, takie jak choćby poprzeczka w I połowie, czy Wilim mający przed sobą pustą bramkę w II połowie, ale ich było zaledwie kilka przy wielu Holendrów. W samych rzutach rożnych było 17:4 dla gospodarzy. U Holendrów wprawdzie zawiódł van Dijk, ale u nas takich zawodników było więcej. Poza Kostką dobrze zagrali stoperzy: Szadkowski i Winkler (tak jak u Holendrów Israel i Eijkenbroek), nieźle zagrała pomoc na czele z Blautem, w ataku nie zawiódł tylko Szołtysik, choć miał słabe pierwsze 20 minut. Słabo grał lewy obrońca Latocha (główna część ataków szła tą stroną, w I połowie asekurował go Szadkowski, a w II połowie asekurował go kapitan naszej drużyny Blaut), poprawnie Wilim, ale fatalnie Lubański- ten, który miał być motorem napędowym naszego ataku. Jak obserwatorzy zauważyli, że nasza ofensywa straciła 50% na słabszej dyspozycji Lubańskiego. U nas za mało zawodników szło do ataku, żeby były konkretne efekty. Koncewicz przeprowadził tylko 1 zmianę, gdy wpuścił na boisko Żmijewskiego, który nic nie wniósł, a trener Holendrów Kessler na początku II połowy zmienił 2 zawodników, w tym wprowadzając strzelca zwycięskiego gola Roggeveena. Czyli zmiany nam też nie wyszły, ale czemu tylko 1 u nas?? Nie wiem. Warto podkreślić, że u Holendrów nie grali Johan Cruyff i Henrik de Groot, a u nas za to Stanisław Oślizło. Nie zagraliśmy dobrego meczu, a mimo to remis był bliski. W I połowie graliśmy bardzo słabo, a w II połowie trochę poprawiliśmy grę, ale niewiele to dało. Niestety w końcówce nasi "stracili głowę", nie wytrzymali meczu psychicznie, szczególnie wychwalany przez wszystkich Lubański. Gra na utrzymanie wyniku będącego na styku jest ryzykowne, często źle się kończy, prowadzenie 1:0, czy remis, to słaby wynik, wystarczy 1 "szmata" i już po wszystkim- takie porażki są najbardziej bolesne, ale taki jest sport. Też sprawdziła się stara zasada: "gra się do gwizdka sędziego"- i to właśnie zrobili Holendrzy, dzięki czemu zainkasowali 2 punkty. Tak, czy inaczej i skład i taktyka zawiodły.
Tabela po tym meczu:
Poz. | Kraj | Mecze | Punkty | Gole strzelone | Gole stracone |
1. | Holandia | 4 | 6 | 7 | 2 |
2. | Bułgaria | 2 | 4 | 4 | 1 |
3. | POLSKA | 2 | 2 | 8 | 2 |
4. | Luksemburg | 4 | 0 | 2 | 16 |
Przez gola w 92 minucie przegraliśmy mecz, ale pytanie brzmi czy też eliminacje? I tak i nie. Pozostały 4 mecze do końca, komplet punktów dałby nam awans, jednak w kolejnym spotkaniu przegraliśmy 1:4 w Sofii z Bułgarią i choć resztę meczów wygraliśmy, to straconych punktów nie nadrobiliśmy. Również wpływ na brak awansu miał remis 1:1 w meczu Holandia- Bułgaria i błąd sędziego. Jednak ostatecznie zabrakło nam 1 punktu do Bułgarów, a mielibyśmy go, gdybyśmy utrzymali remis w Rotterdamie do końca, stąd moja teza, że przede wszystkim do awansu zabrakło tego punktu w Rotterdamie, ponieważ tu było najbliżej. Warto jednak dodać, że w razie równej liczby punktów z 2 lub więcej drużyn decydowały o awansie mecze na neutralnym terenie. Należy więc pamiętać, że ten punkt w Holandii przedłużyłby nasze szanse, ale nie dałby bezpośrednio awansu.
Na zdjęciu obie drużyny przed rozpoczęciem meczu.