Patryk Froncek
2 minut czytania
12 Aug
12Aug

Górnik Zabrze od lat zmaga się z problemem, który jak bumerang powraca na Roosevelta – brak klasowego środkowego napastnika, który regularnie zdobywałby bramki i stał się symbolem klubu, jak niegdyś Igor Angulo. Kibice na stadionie Ernesta Pohla wciąż noszą koszulki z nazwiskiem hiszpańskiego snajpera, tęskniąc za czasami, gdy ich zespół miał w ataku zawodnika gwarantującego gole. Obecny sezon, mimo dużych oczekiwań, tylko pogłębia frustrację fanów. Czy Górnik kiedykolwiek znajdzie następcę Angulo, czy może filozofia klubu skazuje go na ciągłe poszukiwanie „perełek” bez szans na ich zatrzymanie?


Przed startem obecnego sezonu w Zabrzu pojawiły się nadzieje na przełamanie strzeleckiej niemocy. Klub sprowadził dwóch obiecujących napastników: króla strzelców greckiej drugiej ligi, Teodorisa Tsirigotisa, oraz króla strzelców portugalskiej drugiej ligi, Brazylijczyka Barbosę. Pierwszy miał wnieść dynamikę i instynkt strzelecki, drugi – doświadczenie, wzrost i południowoamerykański błysk. Niestety, po czterech kolejkach Ekstraklasy rzeczywistość okazała się brutalna. Tsirigotis wciąż nie może znaleźć drogi do siatki, a Barbosa, który miał być jednym z liderów ofensywy, nabawił się kontuzji na jednym z pierwszych treningów i pozostaje poza grą. Kibice, którzy liczyli na przełom, znów muszą uzbroić się w cierpliwość.


Problem ze skutecznością napastników nie jest nowy. Przyjrzyjmy się, jak wyglądała sytuacja w ostatnich sezonach:

2024/25: Luka Zahović zdobył 8 bramek, ale to za mało, by mówić o klasowej „dziewiątce”. Olek Buksa okazał się totalnym rozczarowaniem – zaledwie 1 gol i wypożyczenie do GKS Katowice. Sinan Bakis? Zero trafień.

2023/24: Adrian Kaprálik strzelił 8 goli, ale po zakończeniu wypożyczenia wrócił do Żyliny. Sebastian Musiolik zdobył 6 bramek, co również nie spełniło oczekiwań – po sezonie odszedł do Śląska Wrocław.

2022/23: Szymon Włodarczyk z 9 golami był jasnym punktem, ale szybko został sprzedany do Sturmu Graz. Anthony van den Hurk i Amadej Marosa okazali się kompletnymi niewypałami.

2021/22: Lukas Podolski i Krzysztof Kubica strzelili po 9 goli, ale żaden z nich nie był typową „dziewiątką”. Podolski grał bardziej jako ofensywny pomocnik, a Kubica był defensywnym. Higinio Marin (3 gole) i Vamara Sanogo (1 gol) również nie zachwycili.

2020/21: Jesús Jiménez błysnął, zdobywając 15 bramek (12 w lidze, 3 w Pucharze Polski), ale to wciąż nie jest spektakularny wynik. Od klasowego napastnika trzeba wymagać co najmniej 15 trafień w lidze.

2019/20: Ostatni raz, gdy Górnik miał napastnika z prawdziwego zdarzenia. Igor Angulo w swoim pożegnalnym sezonie w Zabrzu zdobył 16 goli w Ekstraklasie. Miał wtedy 35 lat.

Te liczby pokazują, że od odejścia Angulo w 2020 roku Górnik nie znalazł zawodnika, który zbliżyłby się do jego regularności i skuteczności. Hiszpan był wyjątkiem – „perełką”, która zdarza się raz na kilkaset transferów.


W Zabrzu od lat obowiązuje prosta filozofia: sprowadzać zawodników za darmo, wypromować ich, a następnie sprzedać z zyskiem. Ta strategia pozwoliła klubowi przetrwać finansowo, ale ma swoją cenę – brak stabilności w ataku. Nawet jeśli któryś z napastników, jak Tsirigotis czy Barbosa, zacznie regularnie strzelać, pytanie brzmi: jak długo zostanie w Zabrzu? Przykłady Włodarczyka czy Ennaliego pokazują, że talenty szybko odchodzą, gdy tylko pojawi się dobra oferta. Górnik nie inwestuje w transfery gotówkowe, co ogranicza możliwość pozyskania gotowego, klasowego napastnika. W efekcie klub poluje na „okazje”, które rzadko okazują się strzałami w dziesiątkę.


Igor Angulo był nie tylko strzelcem, ale i symbolem. Dla Górnika zdobył 63 bramki w 106 występach, co czyni go najskuteczniejszym zawodnikiem w historii Trójkolorowych. Był zawodnikiem, który idealnie wpasował się w zespół, rozumiał filozofię klubu i zdobył serca kibiców. Dziś jego nazwisko wciąż widnieje na koszulkach fanów, co pokazuje, jak wielką lukę zostawił. Znalezienie kolejnego takiego gracza w obecnych realiach – przy ograniczeniach budżetowych i strategii „kup tanio, sprzedaj drogo” – wydaje się niemal niemożliwe. 


Górnik Zabrze od lat boryka się z brakiem klasowej „dziewiątki”, a obecny sezon tylko potwierdza, że problem jest daleki od rozwiązania. Tsirigotis i Barbosa, choć obiecujący, na razie nie spełniają oczekiwań, a kontuzje i brak skuteczności pogłębiają kryzys. Historia ostatnich lat pokazuje, że nawet jeśli pojawi się talent, szybko odchodzi do bogatszych klubów. Igor Angulo był wyjątkiem, który raczej nieprędko się powtórzy. Hiszpański napastnik mógł grać w Zabrzu tak długo tylko z jednego powodu – gdy dołączył do zespołu, miał już ponad 30 lat, co czyniło go nieatrakcyjnym dla potencjalnych kupców jako zawodnika bez perspektyw rozwoju.


Czy Górnik znajdzie nowego snajpera, który przywróci blask atakowi? Na razie kibice mogą jedynie wspominać czasy Hiszpana i mieć nadzieję, że gdzieś czeka kolejna „perełka”. Ale w Zabrzu, gdzie transfery opierają się na szczęściu i sprycie, szansa na to jest jak jeden na kilkaset.


Fot. PAP

Komentarze
* Ten email nie zostanie opublikowany na stronie.