Na inaugurację 4. kolejki Ekstraklasy, Korona Kielce na Suzuki Arenie w Kielcach rozpoczęła mecz z Radomiakiem Radom. W ramach „Świętej Wojny” piłkarze obu ekip byli szczególnie skoncentrowani, aby nie zawieść swoich fanów.
Mocno do gry od pierwszych minut ruszyła rozpędzona ekipa Jacka Zielińskiego, która już po świetnej akcji Wiktora Długosza mogła objąć prowadzenie 1:0, ożywiając mecz od samego początku. Chwilę później to znów Długosz po indywidualnej akcji ominął dwóch przeciwników i, gdyby podjął lepszą decyzję w polu karnym, mogło być już 2:0. Tak się jednak nie stało, a piłkarze musieli walczyć dalej.
Radomiak w tym meczu był niewidoczny, nie stwarzał sytuacji, a za jego nieskutecznością szła bardzo dobra gra Korony Kielce w defensywie. Korona po znakomitym przerzucie do Dawida Błanika, który popisał się piękną akcją, wpakowała piłkę do bramki z dystansu.
W dalszej fazie meczu nieco przebudził się Radomiak, jednak po jednej z akcji kapitan Capemba doznał urazu i nie mógł kontynuować spotkania. Tę akcję można zaliczyć do nielicznych pozytywów pierwszej połowy w wykonaniu gości.
W końcówce pierwszej połowy nie zabrakło kontrowersji. Filip Majchrowicz, chcąc wybić piłkę, trafił w twarz zawodnika Korony, a sędzia Paweł Raczkowski podjął bardzo dziwną decyzję, dyktując rzut karny i pokazując bramkarzowi żółtą kartkę.
W drugiej połowie emocji nie zabrakło. Kapitalną okazję do zdobycia gola mieli piłkarze Radomiaka, jednak nic z tego — defensywa Jacka Zielińskiego była nie do przejścia. Korona udowodniła, że jest w tym meczu zdecydowanie lepsza, a piłkę do bramki wpakował obrońca Konstantinos Sotiriou. Gospodarze uspokoili grę, strzelając gola na 3:0 i praktycznie zamykając to starcie.
Końcówka meczu to kolejne kontrowersyjne decyzje sędziego, jednak nie miały one już większego wpływu na wynik spotkania, które zakończyło się wynikiem 3:0.
Niestety, w dopingu nie mogli wziąć udziału kibice gości. Z kolei kibice Korony wykupili niemal cały stadion — na meczu było ich blisko 13 500.