W niedzielę, 7 września 2025 roku, o godzinie 20:45, Stadion Śląski w Chorzowie stanie się areną kluczowego starcia eliminacji mistrzostw świata 2026. Reprezentacja Polski zmierzy się z Finlandią w meczu, który może zadecydować o losach awansu do baraży. Po czerwcowej porażce w Helsinkach i obiecującym remisie w Rotterdamie, Biało-Czerwoni pod wodzą nowego selekcjonera Jana Urbana mają szansę na przełamanie i zrobienie kroku w stronę mundialu. Co czeka nas w tym spotkaniu?
Reprezentacja Polski przystępuje do meczu z Finlandią z nową energią. Po burzliwym okresie pod wodzą Michała Probierza, który zakończył się jego dymisją po porażce 1:2 w Helsinkach, stery przejął Jan Urban. Jego debiut w Rotterdamie przeciwko faworyzowanym Holendrom przyniósł cenny remis 1:1, a piękna bramka Matty’ego Casha pokazała, że drużyna potrafi grać odważnie nawet na trudnym terenie. Urban wprowadził nową strukturę gry, co zauważył nawet selekcjoner Finów, Jacob Friis, chwaląc Polaków za organizację i waleczność.
Kluczową wiadomością dla kibiców jest powrót Roberta Lewandowskiego. Po konflikcie z Probierzem i zawieszeniu występów w kadrze, „Lewy” wraca do składu, choć jego forma budzi pewne wątpliwości. Początek sezonu w FC Barcelonie nie był dla niego udany – kontuzja i ograniczone minuty w klubie sprawiają, że napastnik nie jest w pełni gotowy. Mimo to jego obecność na boisku to zawsze ogromny atut, a kibice liczą, że wsparty przez Nicolę Zalewskiego czy Piotra Zielińskiego znów pokaże klasę. Polacy w ostatnich meczach pokazali, że u siebie są groźni – w trzech poprzednich spotkaniach na własnym terenie (z Litwą, Maltą i Mołdawią) nie stracili gola, strzelając w sumie 5 bramek.
Finlandia, choć w czerwcu sprawiła niespodziankę, pokonując Polskę 2:1, nie jest w szczytowej formie. W towarzyskim meczu z Norwegią (0:1) zaprezentowali się blado, oddając zaledwie trzy strzały na bramkę. Selekcjoner Jacob Friis testował rezerwowy skład, co może świadczyć o poszukiwaniu nowych rozwiązań i oszczędzaniu kluczowych zawodników na starcie z Polską. Finowie grają twardo i zdyscyplinowanie, ale ich bilans w meczach naszej grupy (wymęczone zwycięstwo z Maltą, remis z Litwą, przegrana z Holendrami) każe stawiać Polaków w roli faworytów.
Czerwcowy mecz w Helsinkach to bolesne wspomnienie dla polskich kibiców. Nasza kadra, prowadzona jeszcze przez Michała Probierza, przegrała 1:2 po dramatycznym spotkaniu, które zostało przerwane w drugiej połowie z powodu akcji reanimacyjnej na trybunach. Finowie, mimo osłabień, wykorzystali chaos w polskiej drużynie. Atmosfera wokół kadry była wtedy napięta, a konflikt Probierza z Lewandowskim, związany z odebraniem opaski kapitańskiej, tylko pogorszył sytuację. Teraz, z nowym trenerem i powrotem „Lewego”, Polacy mają szansę na rewanż i pokazanie, że wyciągnęli wnioski z tamtej porażki.
Stawka meczu jest ogromna. Po czterech kolejkach eliminacji obie drużyny mają po siedem punktów, ale Polska wyprzedza Finlandię lepszym bilansem bramkowym. Zwycięstwo w Chorzowie może dać Biało-Czerwonym komfort przed kolejnymi spotkaniami i umocnić ich na drugim miejscu w grupie G, dającym prawo do gry w barażach. Porażka lub remis znacznie skomplikują sytuację, zwłaszcza że Holandia, mimo jednego meczu mniej, pozostaje faworytem do wygrania grupy. Jacob Friis podkreśla, że jego zespół nie zamierza kalkulować i będzie walczył o pełną pulę, co zapowiada zacięte starcie.
Czy Jan Urban poprowadzi Polaków do zwycięstwa w swoim drugim meczu jako selekcjoner? Przekonamy się w niedzielę wieczorem. Niech „Kocioł Czarownic” znów stanie się twierdzą nie do zdobycia!
Transmisję spotkania przeprowadzą TVP 1, TVP Sport oraz platforma tvpsport.pl.